Parę dni temu, brałem udział w dyskusji na temat polityki lokalnej na spotkaniu jednego z miejskich komitetów wyborczych (sam nie kandyduję, lecz go wspieram). Czy wiecie, co byłoby moim marzeniem? Nagranie tej całej rozmowy przez konkurencyjne ugrupowanie i ujawnienie jej w mediach. Z tego nagrania wynikałoby bowiem jednoznacznie, że rozmawiają osoby, którym leży na sercu dobro miasta, które myślą o mieszkańcach, a nie o stanowiskach dla siebie, i dla których ważniejsze jest zrobienie czegoś dobrego niż zajadanie się ośmiorniczkami i policzkami wołowymi w szykownej restauracji. I z tego, co pamiętam, to tego dnia nikt nawet nie przeklinał. Byłaby to najlepsza kampania promocyjna, jakiej mógłbym sobie życzyć.
Nie mówmy więc, że normalne jest to, co pokazały nagrania opublikowane przez tygodnik „Wprost”. Nie mówmy, że tak wygląda polityka, że należy się z tym pogodzić i to zaakceptować, bo tak już jest. Jest dokładnie odwrotnie – oburzenie społeczne jest słuszne, gdyż nie powinniśmy zgadzać się na to, że najważniejsze stanowiska w państwie zajmują ludzie, którym spod czarnych garniturów wychodzi słoma z butów. Zastanówmy się raczej, jak to się stało, że do tego doszło, i co zrobić, aby nie powtórzyło się to w przyszłości.
Cały tekst w Dzienniku Opinii.