Wydawać by się mogło, że po tylu dyskusjach na temat budżetu obywatelskiego w Sopocie, jest oczywiste dla wszystkich, że budżet obywatelski oznacza, że między innymi mieszkańcy zgłaszają propozycje wydatków z budżetu miasta, a następnie sami wybierają, które z nich mają zostać zrealizowane. Na dzisiejszym spotkaniu komisji ds. budżetu obywatelskiego, pełnomocnik prezydenta, Marcin Skwierawski, zaproponował jednak, aby projekty zgłaszane przez mieszkańców były oceniane przez komisję ds. budżetu obywatelskiego i prezydenta pod kątem “celowości i gospodarności”, zanim zostaną poddane pod głosowanie. W jego opinii, projekty, które nie są “racjonalne”, należy już na początkowym etapie odrzucić, gdyż “jeżeli będzie kilkaset projektów, to łatwiej poddać pod głosowanie 20 czy 30 projektów, a nie 400.” Mieszkańcy mieliby więc dostać przebraną przez radnych i prezydenta listę i być może wiele ciekawych projektów przepadłoby tylko dlatego, nie przypadły one do gustu prezydentowi lub radnym. Jest to całkowite zaprzeczenie idei budżetu obywatelskiego, gdyż chodzi w niej właśnie o to, by to mieszkańcy sami wybierali najlepsze projekty, a nie o to, by robili to za nich radni. Jest to punkt, w którym nie można pójść na kompromis, gdyż przyjęcie takiego sposobu oceniania projektów oznacza zaprzepaszczenie całej idei.
Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski, wyjaśnił radnym, dlaczego powinien móc, wraz z radnymi, odrzucać projekty mieszkańców, zanim zostaną poddane pod głosowanie. Chodzi bowiem o to, że ktoś może zgłosić, na przykład, projekt “wyciąć drzewa w Sopocie” lub “dofinansowanie związków partnerskich”, a on się nie zgadza, by takie projekty mogły zostać poddane pod głosowanie. Prezydent dodał także, że gdyby projekt dotyczący związków partnerskich (pytanie, czy byłby on w ogóle zgodny z kompetencjami gminy i jak miałby konkretnie wyglądać) został odrzucony jedynie z przyczyn formalnych, to mógłby włączyć się poseł Robert Biedroń i byłby problem. Prezydent sięgnął po przykład, który jest przejawem braku tolerancji, warto więc mu przypomnieć, że zgodnie z konstytucją:
Art. 32
1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Natomiast co do wycinki drzew, to nie kto inny, lecz właśnie prezydent Sopotu jest odpowiedzialny za wycięcie niemal wszystkich drzew na placu Przyjaciół Sopotu (w tym starej wierzby). Zasadzenie szpalerów platanów nie ratuje tu sprawy. Wychodzi więc na to, że kiedy prezydent niszczy przyrodę, to jest świetnie, a źle jest dopiero wtedy, gdy robi to ktoś inny. Prezydent argumentował także, że “wraże siły”, które nie sprzyjają jemu i radzie miasta, mogą podrzucić jakiś dziwny projekt tylko po to, by ośmieszyć całą ideę, a zatem powinna być możliwość, by taki projekt odrzucić, by nie znalazł się na karcie do głosowania.
Co na to radni? Czy wyrazili swoje oburzenie brakiem wiary prezydenta w mieszkańców i brakiem szacunku dla idei budżetu obywatelskiego? Otóż nie. Radni Kocham Sopot i PiS przystali na tę propozycję, z zastrzeżeniem, że będzie podawane uzasadnienie, dlaczego dany projekt został odrzucony. Otwiera to wprost drogę do cenzurowania projektów, które będą zgłaszać mieszkańcy, gdyż uzasadnienie może brzmieć tak, że radni nie uznali projektu za celowy. I tyle. Wiceprzewodniczący rady miasta, Piotr Meler, który dotąd wykazywał się zrozumieniem dla zasad demokracji, tłumaczył, podobnie jak prezydent, że według niego radni powinni móc odrzucać projekty, które mogłyby dziwnie wyglądać w mediach. Dla kogo więc jest jest budżet obywatelski? Dla mieszkańców czy dla mediów?
Zgodzić się można natomiast z tym, że w ogóle lepiej jest, jeżeli zgłoszonych projektów nie jest zbyt dużo i jeżeli są one dobrze przygotowane i przemyślane. Temu właśnie miał służyć przygotowany przez nas formularz do zgłaszania projektów, który zawierał kosztorys oraz szacunkową ocenę kosztów utrzymania danego projektu, już po jego zrealizowaniu. Te elementy formularza zostały jednak przez radnych odrzucone. Można próbować wyeliminować projekty zgłaszane dla żartu (choć czy to naprawdę jest taki problem?), na przykład wprowadzając wymóg, by pod każdym projektem podpisało się co najmniej 25 mieszkańców lub że projekty mogą być zgłaszane wyłącznie przez zespoły biorące udział w Forum Mieszkańców. Jednak pomysł, by to radni, w swej mądrości, decydowali o tym, na które projekty mieszkańcy mogą głosować, a na które nie, jest całkowicie nie do przyjęcia.
Wygląda także na to, że przepadła nasza propozycja, by mieszkańcy mogli otrzymywać kartę do głosowania dopiero po okazaniu dowodu osobistego. Ma ona być znów rozsyłana do domów, choć z tego właśnie powodu były w zeszłym roku problemy z nieprawidłowo oddanymi głosami. Prezydent uznał jednak, że najważniejsza jest wysoka frekwencja i 10 nieprawidłowo oddanych głosów mu nie przeszkadza. A przecież te właśnie głosy mogą przesądzić o wygranej lub przegranej jakiegoś projektu, gdyż czasem różnica punktów pomiędzy poszczególnymi projektami może być naprawdę niewielka. Dobrze chociaż, że utrzymana została metoda głosowania poprzez ocenianie projektów w skali od 0 do 5 (by móc głosować od 0 do 9 mieszkańcy Sopotu najwyraźniej nie dojrzeli). Choć i tak tę metodę chciał skasować pełnomocnik prezydenta, który argumentował, że “głosujący mogą pogubić się przy takiej karcie.”
Być może radni z komisji ds. budżetu obywatelskiego uważają, że pójście na pewne ustępstwa było konieczne, by można było przeprowadzić budżet obywatelski w Sopocie. Sęk jednak w tym, że to, na co się zgodzili, już w ogóle budżetem obywatelskim nie jest. Przy takich zapisach jest to rodzaj konsultacji społecznych w sprawie budżetu, czyli coś zupełnie innego. Idąc na zbyt wiele ustępstw wobec prezydenta, który jak widać dąży do tego, by po prostu zachować kontrolę nad wydatkami z budżetu miasta, można zagubić ideę usprawniania demokracji i budowania społeczeństwa obywatelskiego. A czy nie taki był cel wprowadzenia budżetu obywatelskiego w Sopocie? Głosowanie w sprawie zasad budżetu obywatelskiego jest planowane już na ten piątek.
Jeśli przypina się idiotyczne propozycje mieszkańcom Sopotu, to co można powiedzieć o autorach pomysłów: tunelu na Grunwaldzkiej, “modernizacji” Placu Przyjaciół, czy też budowy Sheartona obok Grandu? Ale “sami swoi” zaakceptowali.