24 stycznia
2012
Marcin Gerwin

Park Jurajski w gminie Bałtów. Zdjęcie: dekoderek/Flickr.

W latach 2006-2010 zorganizowano w Polsce 81 referendów w sprawie odwołania rady gminy, wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Jednak jedynie 14 z nich było ważnych, albowiem w pozostałych nie został osiągnięty wymagany próg frekwencji, który dziś wynosi 60% osób (3/5), które wzięły udział w wyborach prezydenta miasta lub rady (w zależności od tego, który organ gminy jest odwoływany). Oznacza to, że ze względu na wysoki próg frekwencji, który został zapisany w ustawie, aż 83% referendów w ubiegłej kadencji było nieważnych. Ile z tych 81 referendów byłoby ważnych, gdyby został wprowadzony próg frekwencji - nie mniej głosujących w referendum, niż w wyborach - który został zaproponowany w projekcie ustawy prezydenta Bronisława Komorowskiego? Prawdopodobnie żadne. Dlaczego?

Jeżeli spojrzymy na zestawienie informacji o referendach odwoławczych, które zostały przeprowadzone w latach 2006-2010, od razu uwagę zwraca bardzo niska frekwencja w zdecydowanej większości z nich. Średnio wynosiła ona 19%. Jest specyfiką referendów lokalnych w Polsce, że bierze obecnie w nich udział mało mieszkańców. Kiedy w 2009 r. próbowano odwołać prezydenta Lublina, w referendum wzięło udział zaledwie 2,49% mieszkańców uprawnionych do głosowania. Za jednym wyjątkiem - gminy Bałtów. W referendum odwoławczym głos oddało więcej mieszkańców (69,13%), niż w wyborach (65,83%). W wysokiej frekwencji mogła pomóc wielkość tej gminy, w 2009 r. mieszkało w niej tylko 3901 osób. Przy takiej liczbie mieszkańców jest o wiele łatwiej dotrzeć do każdego z informacją i łatwiej jest się zmobilizować niż w dużym mieście. Czy jednak, gdyby propozycja z projektu ustawy prezydenta Komorowskiego weszła w życie, to referendum w gminie Bałtów również byłoby ważne?

Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że tak - przecież wymagany próg frekwencji został osiągnięty. Został on jednak osiągnięty na obecnych zasadach, zgodnie z którymi, dla ważności referendum, wymagany jest udział 60% głosujących w wyborach. Jak zauważył jednak na wczorajszym spotkaniu w ramach “Warsztatów z demokracji” dr Piotr Uziębło, zajmujący się demokracją bezpośrednią, kiedy ten próg jest wyższy, wówczas zmienia się logika kampanii referendalnej. Odwoływanemu wójtowi zaczyna się bardziej opłacać  zachęcać swoich sympatyków nie do tego, by głosowali za pozostawieniem jego lub jej na stanowisku, lecz do tego, by pozostali w domach. Jeżeli bowiem wymagany próg frekwencji nie zostanie osiągnięty, to zachowa on swoje stanowisko. Jest zatem bardzo możliwe, że gdyby referendum w gminie Bałtów odbywało się przy wyższym progu, to jego wynik również byłby nieważny, nawet pomimo bardzo wysokiej frekwencji w 2009 r.

Wśród obecnych doradców prezydenta Komorowskiego, którzy w 2009 r. wypowiadali się dla Rzeczpospolitej na temat wymogu frekwencji w referendum odwoławczym, zdania były podzielone: “– Próg frekwencji jest w ogóle niepotrzebny – mówił prof. Jerzy Regulski. - Nie ma go w Szwajcarii, ojczyźnie referendów. Jeśli ktoś nie ma zdania albo jest mu wszystko jedno, to zostaje w domu.” Inną opinię miał prof. Michał Kulesza: “– Nie zgadzam się z tym. Ten próg broni np. dobrego prezydenta przed mniejszością mieszkańców, która z jakichś powodów chciałaby go odwołać.” (1)

Czy jednak rzeczywiście “mniejszość może odwołać dobrego prezydenta”? Czy nie jest tak, że każdy z mieszkańców ma prawo udziału w referendum, zarówno zwolennicy prezydenta, jak i jego przeciwnicy? I wreszcie - kto decyduje o tym, czy prezydent jest “dobry” lub nie? Czy nie są to sami mieszkańcy? Dlaczego więc nie mieliby móc wypowiedzieć się w tej kwestii w referendum lokalnym? Przecież po roku lub dwóch jego urzędowania mogli zmienić w tej sprawie zdanie.

Kolejne spotkanie w ramach “Warsztatów z demokracji” już w najbliższy poniedziałek, 30 stycznia, a jego tematem będą dobre praktyki wyborcze (ze szczególnym uwzględnieniem ordynacji “pojedynczy głos przechodni”). Początek o godz. 18.00, w Świetlicy Krytyki Politycznej w Gdańsku (ul Nowe Ogrody 35, II piętro).

P.S. Zaproszenie do udziału w spotkaniach złożyliśmy także w Kancelarii Prezydenta RP i odpowiedź dostaliśmy od prof. Regulskiego. Można ją przeczytać tutaj.

Przypisy:
(1) Ireneusz Walencik, Lokalne referenda zbyt często są nieważne, Rzeczpospolita, 20.11.2009.

65,83%

Komentarz