Wojewoda przesłał swoje zastrzeżenia do przyjętego niedawno statutu Sopotu. Wiele z tych zastrzeżeń jest zasadnych, prawnik lub prawnicy z urzędu wojewódzkiego przejrzeli bowiem cały statut, a nie jedynie zmiany, które zostały w nim zrobione i wykryli na przykład niezgodności starych zapisów z nowym Kodeksem Wyborczym, czy wyłapali odniesienie do niewłaściwego numeru ustępu. Choć większość nowości została przyjęta, to kilka z nich zostało zakwestionowanych, jak na przykład możliwość zamawiania przez radnych ekspertyz czy powoływania asystentów społecznych radnych (całość opinii wojewody jest do pobrania tutaj, a zaktualizowany statut tutaj).
Jak wojewoda uzasadnia to, że zapis, który umożliwia radnym powoływanie asystentów, jest nieważny? W jego opinii nie ma do tego podstawy prawnej. Hm. Zgodnie z art. 169 ust. 4 Konstytucji: „Ustrój wewnętrzny jednostek samorządu terytorialnego określają, w granicach ustaw, ich organy stanowiące.” Oznacza to, że rada miasta, czyli właśnie organ stanowiący, ma pewną niezależność, w ramach której może przyjmować lokalne rozwiązania odnośnie struktury organizacyjnej w Sopocie, czyli ustroju wewnętrznego Sopotu. Warunek jest tu jedynie taki, że rozwiązania te nie mogą naruszać żadnych ustaw. A, jak zauważa sam wojewoda, nie ma żadnej ustawy, która regulowałaby powoływanie przez radnych asystenta, więc tym samym żadna ustawa tego nie zabrania.
W przypadku asystenta przewodniczącego rady, wojewoda argumentuje ponadto, że nie może on powołać asystenta, bo: „organizowanie prac rady jest wyłączną kompetencją przewodniczącego rady”. Gdyby rzeczywiście tak było, to wszystkie osoby, które są zatrudnione w Biurze Rady Miasta i pomagają przewodniczącemu w organizowaniu prac rady, łamałyby prawo. Tak jednak nie jest. Skoro przewodniczący rady może zatrudniać na przykład sekretarkę, która będzie pomagać mu w organizowaniu prac rady, to czy nie może się tym zajmować osoba, która będzie to robić za darmo? Przywołany fragment ustawy o samorządzie gminnym, który stanowi, że „zadaniem przewodniczącego jest wyłącznie organizowanie pracy rady oraz prowadzenie obrad rady„, wskazuje zakres jego kompetencji, nie oznacza on jednak, że nikt nie może mu w tym pomagać i że każdy telefon musi wykonać osobiście.
Czy zapis o asystentach radnych może znaleźć się w statucie miasta? Tak, zgodnie z art. 3. 1 ustawy o samorządzie gminnym: „O ustroju gminy stanowi jej statut.”
Wojewoda zakwestionował także to, że przewodniczący rady może organizować konsultacje społeczne, bo, w jego opinii, wykracza to poza zakres jego kompetencji. Czy do kompetencji przewodniczącego rady nie należy jednak organizowanie jej prac? A czymże innym, jak organizowaniem prac rady jest umożliwianie radnym spotkań się z mieszkańcami w sprawach miasta? Trudno jest mi zgodzić się z tym, by przewodniczący rady nie mógł organizować konsultacji z mieszkańcami, dzięki którym radni mogliby się dowiedzieć, jakie są ich oczekiwania czy opinie w sprawach miasta (to, jak konsultacje są szczegółowo rozwiązane w regulaminie konsultacji społecznych, to już jest zupełnie inna kwestia). W mojej ocenie jest to właśnie organizowanie prac rady.
Sporym zaskoczeniem jest to, że, w opinii wojewody, zarówno przewodniczący rady, jak i radni, nie mogą zasięgać opinii ekspertów. W ogóle? Na jakiej więc podstawie radni mają podejmować decyzje? Na podstawie ekspertyz przedstawianych im przez prezydenta? Znów, w mojej ocenie, jest to kwestia dotycząca ustroju wewnętrznego Sopotu i radni mogą to zapisać w statucie miasta.
Moje wątpliwości budzi natomiast zdanie z § 41.2 regulaminu rady miasta: „Prezydent powinien zaprosić eksperta, bądź zlecić sporządzenie ekspertyzy niezwłocznie po otrzymania pisemnego wniosku Przewodniczącego Komisji.” Wojewoda zakwestionował je, gdyż, w jego opinii, taki zapis zobowiązuje prezydenta do podpisywania umów z ekspertami, a niektórzy prawnicy uważają, że prezydent może w takiej sytuacji odmówić radnym. Jest to jednak dyskusyjne, bo rada miasta może podjąć uchwałę o sporządzeniu ekspertyzy i powierzyć jej wykonanie prezydentowi (zgodnie z art. 18 ust. 1, o właściwości rady gminy należą wszystkie sprawy pozostające w zakresie działania gminy, w tym zatem także zamawianie ekspertyz). Czy jednak jedynie wniosek komisji o sporządzenie ekspertyzy, a nie uchwała rady, może być dla prezydenta wiążący? Jeżeli przyjąć, że rada miasta tworzy w statucie pewną „normę ogólną”, która pozwala na to komisji, to być może tak. Jednak podkreślam, że od strony prawnej mam tu wątpliwości. Moich wątpliwości nie budzi natomiast to, że radni powinni mieć możliwość korzystania z niezależnych ekspertyz.
Wojewoda zwrócił także uwagę na zapis w statucie, zgodnie z którym protokoły z sesji, komisji, rejestr uchwał, uchwały rady czy rejestr interpelacji i wniosków radnych są dostępne dopiero po ich formalnym przyjęciu, jest ograniczaniem obywatelom dostępu do informacji. Jako uzasadnienie podany jest fragment orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z Wrocławia, zgodnie z którym „protokół z sesji, już w momencie jego sporządzenia i podpisania, staje się dokumentem, który winien być udostępniany (…). W okresie od sporządzenia do przyjęcia jest to bowiem dokument, a nie projekt dokumentu.” Pamiętam rozmowę na temat tego ustępu, intencją pozostawienia słów „po ich formalnym przyjęciu” było to, że do przed przyjęciem protokołu mogą do niego jeszcze zostać zgłoszone uwagi, z czego wynikało, że do momentu przyjęcia go jest on traktowany jako szkic, który może ulec zmianom. Zgoda jednak, że protokoły z sesji powinny być udostępniane od chwili ich podpisania (przed przyjęciem), tak samo, jak udostępniane są projekty uchwał, które przecież nie zostały jeszcze przyjęte. A ciekawostką jest tutaj to, że jest to zapis wzięty ze statutu Kwidzyna, w którym nie został on zakwestionowany.
P.S. Radni mogą, w ciągu 30 dni, odwołać się od rozstrzygnięcia wojewody do WSA.
Dzisiejsze wiadomości na temat odrzucenia przez Wojewodę Pomorskiego projektu statutu Miasta Sopotu wystarczająco bulwersują mnie oraz zapewne część opinii publicznej, która rozumie istotę samorządności. A szczególnie kompromitująca jest wypowiedź rzecznika Wojewody Pomorskiego, Romana Nowaka nt. kompetencji Przewodniczącego Rady Miasta, jak również Leszka Orskiego o zagrożeniu przez różnych lobbystów. Stanowiska tych trzech przedstawicieli samorządu terytorialnego, a więc funkcjonariuszy publicznych potwierdzają powszechne w świecie opinie o braku kompetencji (nie mówiąc o odpowiedzialności) większości delegatów elektoratu, rekomendowanych przypadkowo do struktur samorządowych. Tak jest w całej Europie Zachodniej, we wszystkich systemach demokratycznych. Jednak poprzez 60 lat powojennej demokracji zachodnio - europejskie struktury wypracowały sobie odpowiednie modele samokontroli organizacji, zarządzania i perspektywicznego planowania rozwoju miast i gmin w duchu integracji i partnerstwa (współdziałania).
Mieszkając przez lata 80-te w Szwecji i działając jako Biuro Konsultingowe „Equipage” do spraw kooperacji z Polską mogłem zapoznać się z tymi strukturami, aby móc ich doświadczenia przenieść do nowej Polski, co stało się w 1989 roku. ś.p. prof. Jerzy Kołodziejski, tworząc ustawę o samorządzie miast otrzymał uwagi o funkcjonowaniu przedmiotowych komisji (nämnde) w składzie rad komun, w których uczestniczą (połowa składu) niezależni eksperci i doradcy. Wszelkie projekty i koncepcje są tam opiniowane i fachowo oceniane przed przekazaniem pod głosowanie radzie miasta. Uchwalone w ten sposób przedsięwzięcia stanowią dyrektywę dla urzędującego zarządu komuny. Zarządowi nie wolno podjąć jakichkolwiek decyzji bez opinii komisji oraz uchwały radnych. Otóż sugestie te zostały uwzględnione w ustawie:
Art. 21 ust. 2 w brzmieniu „W skład komisji mogą wchodzić osoby spoza rady gminy w liczbie
nieprzekraczającej połowy składu komisji,”
- Byłem świadkiem odrzucenia przez kommunsstyrelsen w Linköpingu koncepcji budowy mostu nad autostradą E4 gdyż takie mosty są w Jönköpingu i Nyköpingu.
- Podczas 25-lecia partnerstwa Gdańska i Bremy dowiedzieliśmy się jak bremeński samorząd odrzucił koncepcję wyburzenia starych obiektów przy ulicy portowej i w pięknej wersji zmodernizowano je na eleganckie sklepy, kluby i kawiarenki.
Otóż ten zapis stanowił element asekuracji przed realizacją absurdalnych pomysłów niekompetentnych przedstawicieli mieszkańców, szczególnie w obszarze kształtowania ładu przestrzennego chociaż w praktyce był dowolnie interpretowany przez funkcjonariuszy publicznych. Kiedy złożyłem deklarację uczestnictwa w pracach komisji architektury i urbanistyki otrzymałem odmowną odpowiedź Przewodniczącego Rady Miasta, że jest to niemożliwe gdyż w komisji jest już 4 radnych i 2 osoby spoza rady miasta. Dr inż. starał się udowodnić, że ½ = ⅓(!) Podobne do stanowiska rzecznika Wojewody Pomorskiego było również jego stanowisko w kwestii roli, jaką w samorządzie spełnia: „jestem tylko do organizacji i prowadzenia sesji Rady Miasta”.
Niestety dzięki niekompetencji i nieświadomości posłów – być może lobbingowi dyplomowanych analfabetów z pozarządowej organizacji samorządowej w roku 2001 pierwotne zapisy zostały usunięte. Dokonana została zmiana w art. 1 pkt 19 lit. B) ustawy z dnia 11 kwietnia 2001 roku, która weszła w życie 30 maja 2001 r. Wyeliminowany został też zarząd miasta/gminy oraz nadrzędna rola rady miasta, co oznaczało samowolę decyzyjną prezydenta/burmistrza, którym wystarczała jedynie większość „samych swoich” w składzie rady. Właśnie ta nowelizacja stanowiła niekontrolowany lobbing zaakceptowany przez nieodpowiedzialnych parlamentarzystów. Wypada w tym miejscu wyjaśnić p. Leszkowi Orskiemu, że lobbing jest normalnym i powszechnym zjawiskiem, który
w prawdziwej demokracji wymaga samokontroli, właśnie po to, aby uniknąć absurdalnych decyzji oraz działań na szkodę interesu publicznego. Tak więc jeśli dziś na porządku dziennym prezentuje się i omawia różne afery, to najpoważniejszą i najbardziej szkodliwą była właśnie afera z nowelizacją tej ustawy samorządowej.
Może warto tu przypomnieć partyjny lobbing, który w 1974 roku spowodował dewastację terenów rekreacyjnych na Kamiennym Potoku. Wbrew zapisom komunalnych planów zagospodarowania przestrzeni władze miasta podjęły decyzję o budowie na tych terenach 2 wieżowców mieszkalnych, przeznaczonych dla funkcjonariuszy partyjnych i bezpieki. W momencie, gdy mieszkańcy N.S.M. kończyli prace na boisku sportowym, weszły spychacze i rozpoczęła się dewastacja terenu. Niewiele pomogły protesty zarządu spółdzielni, odwoływanie się do Naczelnika Miasta, dopiero po 2 latach, dzięki zaangażowaniu prezesów SARP i TUP na otwartym zebraniu w Urzędzie Miasta ujawnione zostały bezprawne decyzje władz komunalnych w następstwie czego usunięci zostali ze swoich stanowisk Naczelnik Miasta, miejscy architekci oraz sekretarz KM partii a 198 mieszkań otrzymali sopocianie. Tym „organem” samokontroli decyzji władz komunalnych były wtedy organizacje branżowe, których znaczenie było znacznie bardziej skuteczne niż dzisiaj.
Warto też pamiętać jaką rolę spełniało w okresie PRL-u Polonijne Forum Gospodarcze, które od 1976 roku przenosiło do coraz uboższego kraju zagraniczne doświadczenia, technologie oraz metody organizacji i zarządzania inwestycjami. W realiach przełomowego 1980 roku, gdy Forum gościło w Gdańsku powstała koncepcja realizacji na Kamiennym Potoku hotelu Zefir przez zagranicznego inwestora. Bazując na wzorcu ośrodka w Lembach (Austria), wybudowanego przez francuski Cabinet d’Etudes Sittler rozszerzyła się o Zieloną Plażę k. potoku Sweliny, Młodzieżowy Hyde Park w Kolibkach, halę sportową Motala za stacją w Orłowie, pola golfowe aż po Karwiny – łącznie 440 ha terenów hotelowo-rekreacyjnych, stanowiących najpoważniejszy projekt PPP. Do koncepcji sopockiej dołączyła się Gdynia, trójmiejskie uczelnie i szkoły zawodowe, tartak w Dziemianach. 13 maja 1981 roku parafowany został list intencyjny u Wojewody Gdańskiego z udziałem władz komunalnych, francuskiego biura Cabinet d’Etudes Sittler oraz szwedzkich spółek Skanska oraz Skanska Banken, który pod gwarancje Exportkredit Nämnde zadeklarował I turę kredytu 150 mil SEK. Tereny pod budowę stanowiły aport miast na okres 40 lat działalności spółki z udziałem zagranicznym. Uczelnie przygotować miały kadry do realizacji i zarządzania inwestycją przy pomocy zagranicznych programów i technologii. To stan wojenny zniweczył ten projekt.
Czy są dziś warunki dla tego typu partnerstwa? Czy istnieją szanse na podobne zrozumienie wspólnego interesu samorządów miast? Żaden z naszych projektów partnerstwa publiczno prywatnego z udziałem zagranicznym nie spotkał się z uznaniem mimo wielokrotnych prezentacji różnym urzędom, w debatach nad Strategią Rozwoju Pomorza oraz na Pomorskich Kongresach Obywatelskich.
Niezależny Inż. Konsultant ds Inwestycji
Szanowny Wojciechu Mario; czytając Pana wypowiedź otwieram oczy ze zgrozą, niestety oddalamy się od demokracji na szczeblu samorządowym na pewno, a myślę że wyżej jest to samo. Działanie Wojewody czytając argumenty zawarte w artykule Pana Marcina jak i w Pana wypowiedzi można odebrać jako podcinanie skrzydeł lokalnej samorządności. Nie wiem o jakim lobbingu mówi Pan Orski;Najbardziej oburzające są zapisy czy raczej wykazanie błedu w zapisach o ekspertach niezależnych powoływanych do prac komisji. Szanowni Panstwo podczas niedawnego forum miast Polski padło określenie kacykoza - to jest bolączka polskiej demokracji i ta bolączka dotyka Sopotu, zapewne dotyka tez i pozostałych miast. Do tego małe zaangażowanie społeczności lokalnej.
Wczoraj wieczorem miałam wątpliwą przyjemność przejście się ulicą Boh Monte |Cassino - na krótkim odcinku od Centrum Sheraton do delikatesów. Zapraszam wszystkich radnych na spacer o takiej porze tzn godzina 23a nie wcześniej - czy o takie miasto wam chodziło?? Zapraszam też na spacer wcześnie rano w sobotę i w niedzielę - rozumiem że taki gość w opinii Rady Miasta jest najmilej widziany. Piszę o tym, gdyż mam wrażenie że właściwi eksperci pomogliby radnym w podejmowaniu decyzji np co do terenów przydworcowych; chociaż moim zdaniem już w wypowiedzi Wojciecha Marii jest odpowiedź czy powstaną - określenie samowola decyzyjna mówi samo za siebie.Przy okazji Bardzo dziękuję Panie Marcinie za Pana artykuły dla mnie osoby urodzonej w czasach poprzedniego ustroju jest to najlepsza lekcja demokracji; chociaz przy czytaniu mam wątpliwości jakiej demokracji (biorąc pod uwagę naszą codzienność) uczą się moje dzieci?