Towarzystwo Przyjaciół Sopotu zorganizowało dziś nieoficjalne spotkanie z prezydentem Karnowskim i naczelnikiem wydziału architektury, panem Krzysztofem Huecklem, w sprawie Parku Grodowego. Założenie tego spotkania było takie, aby w małym gronie porozmawiać na spokojnie o pomysłach na jego zagospodarowanie, dlatego też było na nim tylko kilkanaście osób i niestety nie mogliśmy zamieścić zaproszenia na naszej stronie. Ustalenie z poprzedniego spotkania z mieszkańcami w Hali Stulecia było takie, że 3-osobowy zespół ekspertów ma przygotować nowy projekt warunków konkursu, jednak okazało się, że są w kilku punktach rozbieżności pomiędzy wizją prezydenta a koncepcją pana Marka Sperskiego i pani Hanny Sienkowskiej.
Na dzisiejszym spotkaniu omawiane były trzy kontrowersyjne sprawy: przekazanie części parku dla Muzeum Archeologicznego, możliwość budowy kortów tenisowych w pobliżu stawów oraz budowa oranżerii lub pawilonu wystawienniczego w części parku przy domu z wieżą.
Zgodnie z propozycją prezydenta, Muzeum Archeologiczne miałoby otrzymać nie tylko podgrodzie, ale także dolinę Potoku Grodowego, polankę, gdzie niegdyś mieścił się szklarz, a nawet jest rozważane przekazanie użytku ekologicznego w Dolinie Mokradeł. Celem tego ma być, według prezydenta, to, by teren ten zyskał wreszcie gospodarza, czyli żeby ktoś się tym miejscem zajmował i je sprzątał. Chodzi o to, by pojawiła się jakaś instytucja, która weźmie za to miejsce odpowiedzialność. Mam jednak takie nieodparte wrażenie, że ta instytucja już istnieje, a nazywa się urząd miasta. Mieszkańcy Sopotu już powierzyli ten teren w opiekę urzędowi miasta, lecz ten jak widać nie kwapi się do tego wykonania tego zadania i woli przekazać to komuś innemu, pozbywając się problemu z głowy.
Choć całość terenu, która ma zostać przekazana Muzeum Archeologicznemu, nie ma być ogrodzona, to jednak pani Aleksandra Szymańska mówiła o przedłużeniu istniejącego obecnie płotu na część wzgórza. Pani Ola zapowiedziała, że zostanie przygotowana koncepcja wizualna tego, co planuje tam zrobić i wówczas będzie wiadomo o jak dużą część wzgórza chodzi. Miejmy więc nadzieję, że możliwość przejścia przez wzgórze zostanie zachowana.
Na terenie istniejącego obecnie mini ośrodka wypoczynkowego, w pobliżu stawów, miałyby powstać 2 korty tenisowe wraz z małą szatnią i toaletą. Prezydent zapewniał, że chodzi wyłącznie o teren ogrodzony dziś płotem. Korty mogłyby mieć rozkładany zimą balon, pod którym gra się poza sezonem. Inna opcja to boisko do siatkówki.
Domy przy ul. Goyki 1-3 , w tym dom z wieżą, miałyby zostać sprzedane lub wydzierżawione szkole wyższej, wraz z częścią parkową, która znajduje się na terenie tej działki. Garaże miałyby zostać zburzone i usunięte. Na łące, zaraz za tunelem lipowym, miałby powstać nowy budynek - oranżeria lub pawilon wystawienniczy, o powierzchni 200 m², do 4 metrów wysokości. Całość dalej mogłaby być ogrodzona, jednak z otwieraną furtką i dostępna dla spacerowiczów. Do tego proponowane jest 20 miejsc parkingowych.
Tak zatem wygląda propozycja prezydenta odnośnie parku, która i tak została nieco okrojona na dzisiejszym spotkaniu. Co dalej zatem z konkursem? Jak zaproponowała to pani Hania Sienkowska, na dobrą sprawę mogłoby go nie być. Wiele rzeczy odnośnie parku już wiadomo, nie oznacza to, że jest zgoda mieszkańców na trzy kontrowersyjne punkty prezydenta. Wydaje mi się, że powinny one zostać przedstawione do zaakceptowania na otwartym spotkaniu, szczególnie, że nie było zgody na budowę jakichkolwiek nowych budynków, a jeden jest cały czas w planach. Jeżeli mieszkańcy zgodzą się na oranżerię to OK, ale jeżeli nie, to powinna zostać wykreślona z miejscowego planu. Ustaleniem ostatniego spotkania było przecież także to, że warunki konkursu zostaną zaprezentowane mieszkańcom. Puszczanie planu zagospodarowania przestrzennego na sesję bez spotkania z mieszkańcami jest w moim odczuciu przedwczesne. Teren ten stanowi wspólną własność mieszkańców, mieszkańcy mają więc prawo wypowiedzieć się, odnośnie tego, jak chcieliby, aby został zagospodarowany.
Chyba nic się już nie stanie w tej kadencji, oprócz wysuwania kolejnych propozycji przeczących wcześniejszym ustaleniom. Może to dobrze, bo kandydaci musieliby się ustosunkować do problemu stając do wyborów.