5 marca
2009
Marcin Gerwin

Zdjęcie: M. Minderhoud.

Czy to możliwe, aby mieszkańcy sami potrafili zdecydować na co chcą wydać środki zgromadzone w budżecie miasta? Jak może to wyglądać w praktyce w Sopocie? Wszystko zaczyna się od zbierania pomysłów. Od stycznia mieszkańcy spotykają się na otwartych spotkaniach i przedstawiają swoje pomysły i potrzeby. Spotkania takie można zorganizować tak, aby byłe one produktywne, bez nadmiernego przeciągania w czasie i by osoby, które są zbyt nieśmiałe, by wypowiadać się na dużym forum również mogły zabrać głos. Dobrym pomysłem jest korzystanie z metody Open Space, która pozwala wykorzystać pasje uczestników, ich zainteresowania i jednocześnie zachęca do odpowiedzialności. Metoda Open Space jest używana z powodzeniem od ponad 20 lat na całym świecie i sprawdza się nawet w ekstremalnie trudnych przypadkach, jak rozmowy pomiędzy przedstawicielami Izraela i Palestyny lub w sprawie budowania autostrady przez tradycyjne tereny plemienne Indian w USA.

Pomysły na nowe inwestycje w Sopocie są zbierane i dyskutowane od stycznia, mogą być także publikowane na stronie internetowej prowadzonej przez mieszkańców Sopotu, aż wreszcie, powiedzmy we wrześniu, odbywa się pierwsze duże spotkanie wszystkich mieszkańców zainteresowanych inwestycjami w mieście. Jest jeszcze lato, więc takie spotkanie może się odbyć na powietrzu, w piknikowej atmosferze. Wówczas jest możliwość prezentacji pomysłów oraz głosowania na te, które mieszkańcy uznają za najważniejsze. Każdy z obecnych dostaje kartę do głosowania, na której jest lista pomysłów. Mieszkańcy głosują, liczone są głosy na każdy pomysł i te, które zyskały największe uznanie przechodzą do szacunkowej wyceny kosztów (o ile nie została zrobiona wcześniej). Chodzi o to, że jeżeli na przykład większości mieszkańców spodoba się pomysł dajmy na to wieży widokowej, mogą nie wiedzieć ile będzie kosztowała jej budowa. Przez następne miesiące przygotowywana jest ich wstępna wycena.

Drugie duże spotkanie ma na celu ostateczne wyłonienie projektów do realizacji na nadchodzący rok. Może być ono zaplanowane na przykład na początek grudnia. Wówczas wiadomo już z grubsza ile co będzie kosztowało. Nie chodzi tu jednak o samo tylko głosowanie w sprawie projektów, tak jak jest w przypadku referendum, lecz także o to, by mieszkańcy mogli porozmawiać o tym, które projekty uważają za najważniejsze, o ich mocnych i słabych stronach, by mieli okazję poznać zdanie na ich temat innych osób. Na przykład: komuś kto mieszka w górnym Sopocie lub na Brodwinie może się bardzo podobać pomysł przekształcenia ulic wzdłuż Monciaka w deptaki. Dla mnie samego to także brzmi fajnie. Kolejny deptak - super. Ale co z mieszkańcami tych ulic? Jakie jest ich zdanie na ten temat? Czy nie utrudni to im życia? Jak przywiozą zakupy albo meble do swojego domu? Być może poznając ich opinię zmienilibyśmy zdanie w tej sprawie i zaczęlibyśmy się zastanawiać nad dodatkowym parkingiem lub innym zaproponowanym przez nich rozwiązaniem. Być może w ogóle zrezygnowalibyśmy z tego pomysłu. Dlatego oprócz samych głosowań ważne są spotkania mieszkańców, na których można poznać opinię innych ludzi i dzięki temu podjąć bardziej trafną decyzję. W demokracji uczestniczącej nie chodzi bowiem o to, by przeforsować swój pomysł, lecz by znaleźć najlepsze rozwiązania dla wspólnego dobra.

Głosowanie na drugim spotkaniu jest negatywne, to znaczy głosuje się na projekty, które chcemy odrzucić z listy pomysłów. To tak, jak na zakupach, gdy podchodzimy do kasy, wykładamy wszystko z koszyka na taśmę, pani kasjerka nam to podlicza i okazuje się, że mamy za mało pieniędzy. Wówczas zastanawiamy się szybko: z czego możemy zrezygnować? A, konfitura z róży, tego tak właściwie nie potrzebuję. Podobnie jest w przypadku budżetu miasta. Po wstępnej wycenie pomysłów okazuje się, że w sumie potrzeba na ich realizację 250 milionów złotych. W kasie mamy 200 milionów. Spotykamy się więc, by ustalić, które projekty obciąć, a które zostawić tak, by rachunek się zgadzał. Następnie propozycja mieszkańców trafia na głosowanie rady miasta i budżet zostaje uchwalony.

W każdym z miast na świecie, w których dziś budżet przygotowują mieszkańcy, robi to w trochę inny sposób, stosownie do ich sytuacji. Inaczej wygląda więc sposób planowania budżetu w Porto Alegre, które ma ponad milion mieszkańców, a inaczej w Belo Horizonte, zamieszkanym przez blisko dwa i pół miliona osób, a jeszcze inaczej w małym Mundo Novo, gdzie mieszka tylko kilkanaście tysięcy ludzi. To właśnie w małych miejscowościach takich, jak Sopot jest najłatwiej się mieszkańcom spotykać, a mała skala miasta pozwala wszystkim zainteresowanym na aktywny udział.

Zobacz także: