Strona internetowa budżetu obywatelskiego w Sopocie zaczyna powoli obrastać legendą - mówi się o niej od lat, jednak nikt jej do tej pory nie widział. Jeszcze przed wakacjami pełnomocnik prezydenta Sopotu zapewniał, że wkrótce będzie ona działać. Tymczasem zgłaszanie projektów minęło, głosowanie minęło, cała trzecia edycja się zakończyła, a tu wciąż jej nie ma. Na dzisiejszym spotkaniu komisji ds. budżetu obywatelskiego radni ustalili, że strona ma zostać uruchomiona najpóźniej pod koniec lutego przyszłego roku. Czy tym razem się to uda? Zobaczymy. Dyskusja na temat strony internetowej pokazuje, w jakim punkcie jesteśmy w Sopocie. Załatwienie tak prostej i zdawałoby się oczywistej kwestii, jest niezwykłym wyzwaniem dla urzędu miasta, któremu przez kilka lat nie udało się sprostać.
Mogłoby się wydawać, że w mieście, które jako pierwsze w Polsce wprowadziło budżet obywatelski, oczywiste już jest, że mieszkańcy powinni być zaangażowani weń na wszystkich etapach - od ustalania zasad, poprzez weryfikację projektów, aż po nadzorowanie ich realizacji. Kiedy jednak na spotkaniu komisji zwróciłem uwagę, że w skład zespołu, który opracowuje zasady budżetu obywatelskiego powinni wejść mieszkańcy i przedstawiciele organizacji pozarządowych, jeden z radnych obraził się na mnie, gdyż jego zdaniem podważam mandat radnych, a wręcz proponuję wywrócenie całego systemu politycznego do góry nogami. Bo przecież to radni zostali wybrani po to, aby zajmować się takimi sprawami. Trochę to było zaskakujące, niemniej jednak mam nadzieję, że zostaną chociaż rozesłane emaile z zaproszeniem dla organizacji pozarządowych na następne spotkanie. Przewodniczący komisji drwił, czy mają też wydrukować ulotki. Tak sobie myślę, że w zasadzie dlaczego nie?
Pewne drobiazgi uda się jednak poprawić - na przykład na spotkaniach z mieszkańcami ma uczestniczyć ktoś z urzędu lub ZDiZ-u, by pomóc w pisaniu wniosków. W Gdańsku tak jest już w pierwszej edycji. Przeznaczony został również czas na to, aby mieszkańcy mogli nanieść poprawki do projektów, zamiast je od razu odrzucać. Jakieś plusy więc są. Gdy jednak usłyszałem, że projekty znów mogą nie być zamieszczane w całości w internecie, to jest to nieco osłabiające (bo pełne opisy są niepotrzebne i wystarczy parę słów). Na co więc konkretnie mają głosować mieszkańcy, skoro do projektów nie są podane pełne opisy? I co wówczas zostanie zrealizowane?
Zmian w zasadach przydałoby się w ogóle znacznie więcej. Jednym z problemów, który dotyczy wielu miast w Polsce, jest to, że na karcie do głosowania pojawia się masa remontów chodników czy innych projektów dotyczących infrastruktury. Brakuje natomiast na przykład projektów społecznych. Można więc podzielić pulę pieniędzy na określone kategorie i przeznaczyć na przykład 500 tys. zł na projekty społeczne, 500 tys. zł na projekty ekologiczne i 250 tys. na projekty edukacyjne. Jak to zrobić? O podziale środków powinna zadecydować losowo wybrana grupa mieszkańców, czyli panel obywatelski (panel mieszkańców). Spotkania panelu powinny być otwarte, wszyscy mieszkańcy powinni mieć możliwość przedstawienia w nich swojego zdania, odnośnie tego, jakie kategorie projektów warto wyodrębnić w danym roku i jaką kwotę na nie przeznaczyć. Można oczywiście pozostawić część środków, na przykład 1 milion zł, na projekty dowolne. Dzięki wprowadzeniu podziału na kategorie mieszkańcy zyskują możliwość określania priorytetów rozwoju miasta.
Co natomiast z prowadzeniem spotkań i kampanii informacyjnej przez organizację pozarządową? Na to szanse wydają się marne, a z dyskusji radnych wynika, że w zasadzie żadne. W ogóle nie ma takiego tematu. Warto jednak odejść chociaż od podziału na cztery okręgi wyborcze i opracować podział Sopotu specjalnie na potrzeby budżetu obywatelskiego (w Sopocie nie ma dzielnic). Czasu jest tym razem sporo i miejmy nadzieję, że się to uda.
wnioskodawców projektów zakwalifikowanych do realizacji w poprzednich latach, którzy chcą sprzeciwiać się formie, w jakiej ich projekty zostały zrealizowane.